W małej dolince kansi w lesie w sałasach gazdują bacowie, juhasi no i honielnicy, cas im wolno płynie syr i zyntyca przestają smakować. Juz sie krapke markoci, od wiesny łowce pasą syry pucą, w potoku gębe myją ani Ci baby ani gorzołecki. Az tu nagle wtorogosi wiecora Zbójecka Kampanija Bacowskie Progi odwiedziła , a nie z pustymi rękoma ba z kierdlem bab muzyką, i beckami pełnymi wina i gorzołki. Już ich honielnik co na straży siedzi wypatrzoł reśty nawołuje straśny tryjont robi wokół sobie